Czasem mi sie przykro robi, kiedy patrze na swoich znajomych.
Jedni calkowicie opetani nauka do tego stopnia ze nie maja poza tym zycia, podczas gdy inni musza palic trawe azeby zasnac bo borykaja sie z problemami zwiazanymi z tym jak pijani byli poprzedniej nocy. Tak mi trudno komukolwiek powiedziec ze uwazam ze nie sa dla mnie stosownym towarzystwem. Wszystkich ich kocham. Taki ze mnie charakter. Nie jestem w stanie nie lubic nikogo, totez nikogo ignorowac i w stosunku do nikogo byc zbytnio nie mila.
Pamietam nie zbyt dawno widzialam pewna osobe ktora z niewiadomych mi przyczyn wyjatkowo mnie nie lubi, bodajze dowiedzialam sie od innych poniewaz mnie w twarz tego w stanie nie jest powiedziec... Tak czy inaczej, uznalam szczytem wlasnego chamstwa to, ze jak ja poznaje na ulicy nie mowie do niej dziendobry. Uznalam ze teraz jej pokazalam jak bardzo nie podoba mi sie jej zachowanie. Ona napewno nie zdala sobie z tego najmniejszej sprawy.
Tak czy inaczej, nie trawie ludzi ktorzy sprawiaja ze musze zmieniac to kim jestem a takze stawac sie chlodna. Wole tych co akceptuja mnie dokladnie taka jaka jestem.
Tak czy inaczej, teraz ide utulic swoje dziewicze cialo do snu.