Biorę życie w swoje ręce. Jutro ostatni dzień w pracy, później już tylko zakupy, krótka (hope so) wizyta w PUP-ie (ja tego skrótu nie wymyślałam!), przeprowadzka do Grodu Kraka i tym samym oficjalnie przestaję zadręczać się przeszłością. To, że raz coś nie wyszło absolutnie nie oznacza, że porażki będą towarzyszyć mi do końca życia! Basta, ot co!