Czy to nasze usta są jak nie dobite kry w martwych pocałunkach poprzerywanych w pół? Tak. To nasze usta nie szukają brzegów swych. Miedzy ustami wyrósł nam Merliński Bur.
O sobie: Ręce mam teraz bardziej spokojne.
Do miasta już tak się nie rwę.
Wciąż lubię wiatr i trochę czytam.
Myślę o śmierci, zanim zasnę, bo to jest, być może, powrót.
Jestem wciąż niejasna, niesyta.