został ściągnięty w dół,płonąc w miłosnym łożu oblubienicy,w wirze ośrodka pragnień,w fałdach rajskiego ogrodu, w stulonym pączku świata. a ona wznosiła się,kwitnąc w swoim śniegu, który topniał.
O sobie: Ręce mam teraz bardziej spokojne.
Do miasta już tak się nie rwę.
Wciąż lubię wiatr i trochę czytam.
Myślę o śmierci, zanim zasnę, bo to jest, być może, powrót.
Jestem wciąż niejasna, niesyta.