Kurde. Znacie to uczucie, że niby wszystko jest okej, ale tak na prawdę wszystko się psuje? Może nie tyle co psuje, ale nie jest zbyt dobrze. Mam już dosyć tej bezsilności i broń Boże, nie chodzi tu o odchudzanie się, bo to idzie mi całkiem dobrze. Chociaż ja sama tego nie wiem. Koleżanki mi mówią, że jestem chuda i mi zazdroszczą, ostatnio mój były mi powiedział, że schudłam, ale i tak nie czuję żadnej satysfakcji. Cóź, taki już mój charakter - jestem szczęśliwa dopiero gdy osiągnę cel. Jeszcze go nie osiągnęłam.
No ale wracając. . . niby wszystko gra, niby wszystko układa się po mojej myśli, ale nie czerpię z tego radości. Nie wiem dlaczego. Cały czas na coś czekam. Sama nie wiem na co. Jest ciężko i jakoś tak nie fajnie.
Może, któraś z Was to przeczytała, w co wątpię. ;)
Byłam dzisiaj w galerii. Widziałam dużo ładnych rzeczy, tylko skąd brać na to pieniądze? :) Po wystawieniu ocen idę do pracy. Chociażby na durne ulotki. :)Ah.. no i nie wiem czy iść na ten bal. Chyba nie będę miała wyboru.
+W przymierzalni jak zobaczyłam swoje ciało ... bleeee ;)
Bilans:
śniadanie: 3 kanapki
obiad: makaron z mlekiem
kolacja: 3 kanapki
871 kcal
Ćwiczenia:
Mel B - trening całego ciała
i jak tylko wyjdzie słoneczko, biegam.
a tutaj macie coś co może Was zainteresować: