szaleństwa Marty U.
- Miłość? Ta od trzymania się za ręce? Nie można przez całe życie trzymać się za ręce, bo w pewnym momencie zaczynają drętwieć dłonie. Taka miłość się zawsze kończy - oświadczył zeskakując na piasek. - Kiedyś się kończy. Tak musi po prostu być, inaczej wykończylibyśmy się. Ale ważniejsze niż miłość jest to, co po niej zostaje - stanął tuż przed nią, tak blisko, że poczuła zapach jego ciała.
***
- Jak myślisz, skończy się ta miłość? - wskazał ruchem głowy na otwartą książkę leżącą na ręczniku. - Mam nadzieję, że niesamowicie, mając na uwadze fakt, że o mało nie straciłam życia, żeby zdobyć tę powieść.
- Dlaczego chciałaś dla książki stracić życie? Czy w dzisiejszym świecie istnieja jeszcze ludzie zdolni do tego, aby ginąć za słowo? - zapytał bardziej rozbawiony niz zdziwiony.
***
- Powiesz mi teraz, czy potrafiłabys tak kochać - zapytał, pojawiając się nagle obok niej. Krople wody z jego ciała spadły na papier.
- SAkąd w ogóle wiesz, że to książka o miłości?
- Bo to była kiedyś moja książka - roześmiał się, wycierając ręcznikiem włosy. - Ktoś mi ją sprzątnął z leżaka na plaży przed hotelem. Może będziemy czytać po prostu razem?
Ułożył się obok niej, oparł głowę o granitowy głaz i wyciągnął książkę z jej rąk. Zaczął czytać - rytmicznie i powoli, jakby rozkoszują się każdym słowem. Czasami przestawał na chwilę, celowo robiąc pauzy tam, gdzie chciał coś przemyśleć. Słuchała. Jak wtedy kiedy w łóżku rodziców matka czytała jej bajki. Ułożyła głowę na jego ramieniu. Musieli zasnąć oboje prawie w tej samej chwili.
Obudził ich chłód wieczoru. Na maleńkiej plaży był już zupełnie ciemno.
- Lepiej wracajmy - powiedział Łukasz, dotykając ustami jej czoła.
Tak. Ta książka pachniała swoja historią. I oceanem...