Brniemy w to dalej, zastanawiam się nad zmierzeniem, ale nie wiem czy się odważę. No coż i na takie pierdołki brak czasem odwagi, jak widać.
Jako, że mój Luby stara się mnie wspierać (bo ile może słuchać narzekań swojej dziewczyny o tym jaka jest gruba, ile tłuszczu itp. a czasem także jaka jest głupia) to zaproponował mi, żeby nie brała się za dietę na ostro, a starała się utrzymać bilans w posiłkach. Rano - węglowadony przeważać mają, popołudniu - tłuszcze, wieczór - białko. Oczywiście staram się jeść max do 19, żeby nie jeść na noc, a w sumie chodzę spać ok. 23/24 więc uważam że to w sam raz.
Ze spraw pielęgnacyjnych, hmm... Cera może nie jest magicznie bajeczne, ale daje radę. Kupiłam krem pod oczy, a dziś skusiłam się na ujędrniający balsam do ciało, pachniał dziwnie - tak jak te rzeczy na zatkany nos. Wiem, że nie pomaga, ale może efekt placebo pomoże?