Zdjęcie adekwatne do tematu, ponieważ będę musiała dokonać znienawidzonej przeze mnie czynności, a mianowicie kupić strój kąpielowy! Szczerze to chyba ostatni strój kupiłam ok 5 lat temu, nienawidzę tego z całego serca. Bo nie dość, że trzeba przymierzyć, to widać wszystko jak na dłoni. Najchętniej czasem wyszłąbym w worku, albo nosiła stary. Ale niestety stary po prostu spadał miz tyłka jak i z piersi. Problem polega na tym, że schudłam już przez te kilka lat, więc stanik L i matki M są już nieaktualne, a wiadomo, też te gumki się niestety rozciągają. Więc zamiast pograć w siatkówkę, czytałam książkę na plaży bo to nie groziło obnażeniem. Wiadomo najgorsze jest pięć pierwszych minut, a potem jakoś ujdzie, położysz się na bezpieczny ręcznik, na brzuszku i udajemy fit!
Od razu mi lżej, a co do ćwiczeń wczoraj był dzień REST, ale dziś znów wycisk.