Mam chwile kiedy emocje biorą nademną górę, ale to nie dzieję się zewnętrznie, przynajmniej nie na początku. W tych pierwszych momentach kiedy czuje to maksymalne wkurwienie bije się z własnymi myślami, nie chcem nikogo krzywdzić więc całą tą zgromadzoną energię przelewam na swoje ciało, potrafie zrobić więcej niż zwykle, wtedy czuje że mogę pokonać wszelkie bariery mojej wytrzymałości. W drugiej fazie, podczas bardzo ciężkiego wydajnego treningu zaczynam wyobrażać sobię jak ten cały wysiłek wykorzystuje w walce. Własnym sercem i umysłem wyczuwam huk, łoskot uderzających o ziemie łusek, zapach prochu w powietrzu i cierpienie które to wszystko ze sobą niesie. Może to się wydać śmieszne, irracjonalne i głupie, ale kiedy ten stan łapie mnie podczas rozgrywki po prostu nacieram do przodu, wyzbywam się lęku, własnej słabości i świadomości o istnieniu jakichkolwiek barier, już przestaje traktować tego jako zabawę, czuję się tak jakby to co stanie mi zaraz na drodze było w 100 procentach realne. Myślę że to kwestia przygotowania na to co najprawdopodobniej spotka mnie w przyszłości, że kiedyś przyjdzie czas kiedy będę decydował: Pociągnij za spust, lub zgiń.
On jest moją bronią, to moja duma i honor
Nie mam oprócz niego nikogo innego, jest moją ikoną
Skoro nie rozumiesz rzeczy, które mnie bolą
To tylko mój hip-hop umie pojąć to wszystko