nie potrafię się ogarnąć. może powinienem powiedzieć, że 'już' nie potrafię.
bo umiałem. zrobiłem to. postawiłem sobie cel i przez cały poprzedni rok go spełniałem. nic wielkiego. odłożyć kilka złotych.
następnie pokazać sobie i innym, że umiem się ruszyć z miejsca. niemal trzy miesiące poza granicą. wielka nadzieja i chwile do przemyśleń jak być lepszym. jak pokazać efekty mojego pierwszego celu. i jak pokazać że umiem się zmienić.
i cóż mi z tego przyszło?
wszystko na czym mi najbardziej zależało, dzięki czemu miałem siłę poszło się jebać. nie miałem prawie do czego wracać. wróciłem. nienawidze przebywać za granicą. męczy mnie to siada na głowie i ciązy z każdym dniem.
zamknąć się w sobie i stłumić wszelkie emocje i uczucia. to moje najlepsze rozwiązanie na chwilę obecną. nie potrafię sobie wybaczyć że w większej części sam jestem sobie winien obecnego poczucia.
i w niedalekiej - tak sądze - przyszłości też mi to pomoże. pomoże mi nie mieć skrupułów.
nie dać się omamić jakimiś bzdetnymi sentymentami.
może rzeczywiście nie do końca pokazałem swoją zmiane. ale nie do końca też spodziewałem się że sprawy potoczą się tak jak to zrobiły. zaskoczyły mnie. zagasiły mnie. nie byłem w stanie w pełni otworzyć wachlarza 'nowego ja'.
no bo tak to jest gdy z całych sił próbujesz przystosować siebie do osiągnięcia czegoś i gdy czujesz że jesteś gotowy, mówisz sobie 'będzie dobrze! nic mi nie stanie na przeszkodzie'
wtedy ze zniewalającą prędkością, prosto w twarz uderza ściana rzeczywistości. odbijasz się od niej i lecisz na łopatki.leżysz na ziemi i zostajesz niemal sam. na skurwiałych szczątkach czegoś co dziś nazwę szczęściem, a kiedyś zwałbym to codziennością.
to doświadczenie naprowadziło mnie na pewną zasadę. zawsze spodziewać się najgorszego. tak wiem, ludzie nazwą mnie pesymistą. niech im będzie. sęk w tym, gdy jesteśmy przekonani o naszej porażce od samego początku - na końcu nie doznamy zawodu. natomiast jeśli jednak coś się uda - radość z tego jest podwójna.
Bez ładu i składu. Trudno. Miałem potrzebę to upublicznić, choć żywię nadzieję, że nikt tego nie przeczyta.