Nastały dni ostateczne... Zbliża się koniec wszystkiego... Acheront nie był jeszcze tak blisko mnie jak teraz.... (to jest oczywiście przenośnia - nie chce popełnić samobójstwa) Jego twierdze, jak dotąd niesforsowane moga w końcu runąć odsłaniając cały ból i cierpienie jakie czeka każdego grzesznika po śmierci...
Już kiedyś, dawno temu, w starej szkole chciałem się wieszać i ciąć... Ale nie odważyłem się... Dalej jestem thórzem... Może to i lepiej...?? Bo co by było, gdyby mnie nie było?? Kilka osób nie miałoby przyjaciela... Dużo osób nie miałoby się z kogo śmiać... I tylko jedna byłaby samotna...
Ide grać jakiego bluesa czy cos... sayo...