Coraz więcej ludzi żyje w wirtualnym świecie, w którym się zatraca. Prawdziwi ludzie stają się avatarami, którymi ktoś steruje. Szukają wsparcia, zrozumienia w świecie iluzji, w świecie, gdzie wszystko wydaje się prostrze, w świecie, w którym mają dostęp do wszystkiego, mogą poznać odpowiedzi na wszystkie pytania. No bo przecież wujek Google wie wszystko.
Przez takie życie, marnujesz swój czas, tracisz możliwość na znalezienie prawdziwego szczęścia, ta cała wirtualna społeczność Cię mami, przez co nie możesz się od tego oderwać, uzależniasz się, myślisz, że ludzie poznani na różnych forach internetowych to twoi przyjaciele, bo znajdujesz w nich zrozumienie, oni Cię słuchają, ale czy napewno? W cyber-świecie każdy może być tym kim tylko zapragnie, ale w realu jest to całkiem inna osoba. Czy takie zakłamanie wnosi coś dobrego? Raczej uczy jak przybierać maski, oszukiwać samych siebie i otoczenie, jednym słowem fantastyczna szkoła kłamstwa.
Oczywiście, nie zawsze jest tak, że po drugiej stronie siedzi jakiś oszust, bo przez internet również można poznac fantastyczne osoby, ale czy nie lepiej najpierw rozejrzeć się dookoła i poszukać fajnych ludzi wokół siebie? Czyż nie lepiej jest spotkać się w rzeczywistym świecie, porozmawiać, zabawić się, niż siedzieć w czterech ścianach, ze wzrokiem wlepionym w ekran komputera i marnować swoje życie. Kiedyś trzeba będzie stawić czoło problemom, których Google nie rozwiąże. Co zrobisz, gdy twojemu internetowemu "przyjacielowi" znudzi się wirtualne życie i po prostu "się skasuje"? Ślad po nim zaginie, zostaniesz tylko ty i iluzja.
Merida
"w wirtualnym świecie ludzie bez twarzy układają w głowie realne obrazy..."