chciałam pokazać że jestem silna, sobie i innym, chciałam pokazac, ze poradze sobie z tym cholernym problemem, chciałam pokazać że ni potrzebuje tego ale jednak potrzebuje. jestem idiotka, zasrana debilka, ktora wciaz marzy i śni zamiast naprawde zapomniec, soboty są przeklęte, nienawidze ich, mimo iz moge sie odprezyc po meczacym tygodniu, to sa zjebane, zawsze cos przyjdzie.
wszyscy sa teraz szczesliwi, tylko pierdolona martyna jebie sobie humor, inni tez jej go jebia, a potem beda do niej wielkie pretensje, szczegolnie z jego strony. a tak rani, chcialabym mu wykrzyczec w twarz ze jest idiota, ze mnie rani i ze tak bardzo mi trudno. jedna czesc mnie chce sie do niego przytulic, poddac sie pierdolonej milosci, ale ta druga chce go zjechac tak jak on nieswiadomie zjezdza mnie, wybuchnac i w twarz mu powiedziec, ze mimo iz wie ze go kocham zachowuje sie jak pierdolony pedal i na prawde chrzani moje serce i całe moje zycie. probuje zajac sie czyms innym, wszyscy mowia 'daj sobie spokoj, to debil, nie warto'. łatwiej powiedziec niz zrobic,
niestety.
tak trudno oprzec sie jemu, on nieswiadomie kaze mi go bronic za to co zlego zrobi wobec mnie. to takie trudne, wszystko znow sie jebie, martyna powtarza do znudzenia.
ale coz, popłacze sobie tydzien, pojebie sobie humor, wykrzycze sobie ze jestem idiotka debilka, zjebana dziwka i potem bedzie supertydzien smiechu i zabawy. dobrze ze we wtorek do kina, moze troszkę mi przejdzie. ; ((.