Jestem. Nie zakończyłam swego żywota w noc sylwestrową i nadal żyję. O ile życiem można nazwać wieczne tkwienie w bólu egzystencjalnym. Ten sam blog, ta sama ja. Lata mijają, a ja wciąż emocjonalnie w tym samym momencie. Wpisy tak stare, a tak aktualne. Ostatni czas był dla mnie dość ciężkim czasem. Pytanie kiedy w moim życiu był dobry czas. Heh. Ostatnio przypadkiem (wg mnie nic nie dzieje się przypadkowo) znalazłam serial "13 Reasons Why". Wiedziałam, że mi się spodoba. Opowiada o dziewczynie z liceum, która popełniła samobójstwo, zostawiając przedtem 13 kaset magnetofonowych, na których nagrała powody swojej śmierci. Zupełnie jakbym widziała siebie i osoby, które mnie w życiu skrzywdziły. Efekt motyla. Wystarczy, że znajdziesz się w złym miejscu, o złym czasie i możesz oberwać za coś czego nie zrobiłeś albo mogą spotkać Cię niemiłe(delikatnie mówiąc) sytuacje. Z drugiej strony można by stwierdzić, że to ja jestem winna temu jak moje życie wygląda. Niestabilna emocjonalnie, zbyt wrażliwa i słaba psychicznie. Patrząca na to co mówią inni i szukająca aprobaty w oczach innych ludzi. Źle odbiera intencje innych osób. Odbiera je na swój sposób. Tak jak potrafi. Czego skutkiem są wieczne żale, pretensje, liczne nieporozumienia i ból. Cholerny ból przeszywający na wskroś i prowadzący do autodestrukcji. Wiecznie samotna i nieszczęśliwa. Myśli, że wszyscy ludzie są przeciwko niej. Nikt jej nie lubi, nie widzi. Nikomu na niej nie zależy. Jej samej na sobie nie zależy, bo czuje, że cokolwiek by nie zrobiła i tak w oczach innych nie będzie wsytarczająco dobra. Brak poczucia własnej wartości, brak akceptacji i miłości drugiego człowieka. To wszystko sprawiło(nadal sprawia), że nie widzi innego wyjscia. Po każdej porażce, zawodzie szukała dalej wkopując się jeszcze bardziej. Chciała wierzyć, że istnieją dobrze ludzie, dobrzy faceci. Dziś już w to nie wierzy i nie chce szukać dalej, żeby się znowu nie sparzyć. Prawda "Kasku?". Ty jesteś ostatni. Być może pierwszy. Jedyny. Ale na pewno ostatni. Tak Mateusz, o Tobie mowa. Jedyne czego chciałam od Ciebie to przyjaźni. Jesteś dla mnie jedynym facetem godnym zaufania. Chciałam mieć w końcu prawdziwego przyjaciela, ale nie mogę. Heh. Jakie to życie niesprawiedliwe. Znajdujesz być może tą jedną, jedyną osobę na świecie, we wrzechświecie. Tą na której naprawdę Tobie zależy. Której chcesz powierzyć swoje problemy, sekrety, a ona najzwyczajniej w świecie odwraca sie do Ciebie plecami. Wiem, że nie najlepiej zaczęła sie nasza znajomość. Że przez swój nie do końca świadomy wybryk zamknęłam sobię tę furtkę, ale dlaczego? Dlaczego skreśliłeś mnie w tym okropnym dla mnie momencie życia? Dlaczego zrobiłeś to wtedy kiedy najbardziej Ciebie potrzebowałam?(i nadal potrzebuję). To bardzo zabolało. Boli nadal. Chociaż przyznam, że się już poddałam. Impreza sylwestrowa u Ciebie miała być moją ostatnią. Chciałam zobaczyć Cię ten ostatni raz zanim odejdę. Spojrzeć Ci w oczy i zapamiętać takiego jakim jesteś. Nie pytać czemu, nie obwiniać. Nie żałować. Po prostu zobaczyć... Zostałam. Jeszcze. I chociaż wiem, że między nami się nic nie zmieni, muszę jeszcze się trochę(bardzo) pomęczyć. Może do moich urodzin? Może dłużej. Chociaż bym nie chciała. Już dość żyję by wiedzieć, że nic dobrego mnie w życiu nie spotka(prócz moich dzieci, za które jestem wdzięczna Bogu). 20go idę kontynuować tatuaż. Zamierzam wytatuować sobie Twoje inicjały aby mieć Cię zawsze przy sobie. Spokojnie-nie będą rzucać się w oczy, ani nikt się o nich nie dowie;) Poza mną i Tobą(o ile to czytasz). To by było wszystko na dzisiaj w tym 'wielkim' powrocie na fb. Miłego dnia 'Kasku";)