Mimo tego, ze "problemow Himalaje", dzisiejszy wieczor zmienil moje myslenie o 180 stopni... Potrzebowalam takiej obiektywnej rozmowy, ktora nakreci mnie w pozytywnym kierunku. Wracajac do domu, depresyjna plyta Birdy musiala zostac schowana z powrotem do opakowania... I nawet tecza sledzila mnie przez cala droge do Carrigtwohill, jednak jak chcialam zrobic jej zdjecie, uswiadomilam sobie, ze mam rozladowany telefon.
A na zdjeciu TAAAKIE szczescie :) Zabieram sie do roboty, nie ma narzekania!
15.07 koncert Lany, juz nie moge sie doczekac tej pieknej istoty o specyficznym glosie :)