Cóż...
Ogólnie w tym tygodniu udało mi się zrobić duuuużo rzeczy, które chciałam zrobić.
Może nie wszystkie do końca, ale z włożonej pracy jestem zadowolona :)
Szkoda tylko, że skóra twarzy się zbuntowała i zamiast wyjść gdzieś na miasto i pobyć między ludźmi siedzę w domu, bo czuję się jak najgorszy koszmar każdej nastolatki.
Gdyby to chociaż nie swędziało, ale niestety nie ma tak dobrze. Moja twarz wygląda jak pole minowe na plaży w Normandii i najzwyczajniej w świecie boli.
Mam nadzieję, że to się szybko uspokoji.
Boli mnie tylko fakt, że chyba nie będę mogła kontynuwać magisterki w takiej postaci, jak dotychczas...