Tak bardzo mocno marzę o chwilowych wakacjach.
Takich choćby trzydniowych, takich maleńkich.
Muszę uciec i dojść do porozumienia z samą sobą,
bo jestem swoim antyziomkiem ostatnio,
chociaż czasem przybiłabym sobie piątkę,
albo dwie.
Jest mi smutno z powodu końca maja,
bo był naprawdę dobrym majem.
Bardzo.
I mam taką cichutką nadzieję,
że za dwa tygodnie, no może trzy,
ucieknę do B. na wymarzone,
weekendowe wakacje.