" Dziś upadłem, proszę, pomóż mi się podnieść... "
Demony zrzucają swoje srebrzyste maski. Demony wyłaniają się zza ścian.
Demony spoglądają na mnie i całą armią zmierzają w moim kierunku.
Potworki chwytają mnie za kostki i ciągną w dół, tak długo, aż upadnę, roztrzaskując o podłogę resztki swojej siły.
Wielkie Potwory wyszczerzają kły gdzieś w ciemnym kącie i tylko czekają i tylko błagają o moją porażkę.
Zębate bestie ostrzą pazurki i nadstawiają uszy, oczekując huku rozbijanych o ścianę pięści.
Już, już, zaraz mnie dostaniecie. Tylko jeszcze... Wezmę ostatni oddech.
Bagaż doświadczeń też ze sobą zabiorę. Miejcie świadomość tego ile osiągneliście.
Łzy kaleczą moje powieki. Jak nigdy.
Zaciśnięte zęby powodują krwawienie.
Dziura w sercu powiększyła się maksymalnie.
A przecież modliłam się, żeby nie stało się to kolejny raz.
Miałam nie płakać już nigdy więcej bez powodu.
Teraz czuję, tak wyraźnie, że pierwszy raz mam tak wielki powód do płaczu.
Zasłużyłam na to. Zasłużyłam.
Przepraszam...
Jest mi tak strasznie wstyd...
Przepraszam....
W jej oczach łzy, w Twoich tylko bezsilność,
bo nie umiesz płakać, nawet gdy jebie się wszystko.
Chcę poczuć to co Ty, nie wiem w sumie jak
chcę znowu zacząć żyć, już nie umiem grać.
Już nie umiem, splot wydarzeń uderzył w splot
gdzie słoneczne dni liczę na palcach rąk.
Boli prawda, co? U mnie ból jest przewlekły
więc nie wmawiaj mi, że kiedyś świat będzie piękny
I gdzie jest ta cholerna ładowarka?...