coś nie mogę spać.
wszystko do mnie dociera. wiem co robię źle a co nie. analizuję wszystko po kolei i staram się naprawić, a później nie popełniać jednych i tych samych błędów. przejmuję się kazdym szczególem. po to by usłyszeć że tak na prawdę nic nie robię i mam wszystko gdzieś? nie tylko ja winię... a nawet gdy wina nie jest po mojej stronie zawsze biorę ją na siebie. a teraz? koniec brania winy na siebie. wina leży zazwyczaj po obu stronach. kombinowałam nad opcją 'wyjebane' bo jakoś ostatnio nie sprawia mi to problemu, ale doszłam do wniosku,że zdecydowanie lepiej i warto byłoby usiąść i na spokojnie porozmawiać o wszystkim po kolei, bo dzisiaj zbyt dużo emocji złych....
zaufanie hm... pojęcie względne. zgadasz się na wszystko, wierzysz,że Cię nie zdradzi co najwazniejsze, nie? potem zaczynają się kłamstewka i kłamstwa... zaczynasz się gubić i sama nie wiesz jak się zachować, nie chcesz tracić zaufania, bo bez zaufania nie ma związku, on nie ma sensu, pozwalasz odbudować go małymi krokami i wymagasz czegoś od drugiej osoby,żeby je odbudować, gdy już zaufasz usłyszysz,że przez cały ten szmat bycia razem nigdy nie ufałaś. zaskoczyłeś mnie
za dużo tu napisałam ale trudno
Zaporska, pojebało Cię? wracaj z tych Niemiec, bo tam przyjadę na rowerze.