O, tak. Właśnie tak. To jest to. Moje marzenie, tak. Nie żadna Yahamaha R6, nie żadna Honda NSR 125.
To będzie moja. MZ ETZ 251. Pierwszy motor. Kask na głowe i w trase. Byle gdzie. Byle jechać. Byle odczuć tą zajebistą przyjemnośc. By zapomnieć o wszystkim i skupić się tylko na jednym.
A w przyszłości. Już nie eMZetką, może i tą Yamahą R6. Wsiąść, bez kasku nawet. Gdy już wszystko będzie bez sensu, gdy już nie będzie żadnego sensu. Wsiąśc, 250km/h i wylądować na pierwszym lepszym drzewie. Zginąć "śmiercią tragiczną". Tak, tak właśnie zginać.
Tak, tak właśnie zakończy się moje życie.