Siedli na ławce przytuleni, sami,
szarzy, jak gdyby dobyci z popiołu.
Ona wspomniała szafę z ubraniami,
on widział w dali łunę, gdzie u dołu
miasto padało w gruz i w rumowisko.
Widzieli chmury, płynące po niebie,
i wdzięczni ławce, przytuleni blisko,
szarzy jak popiół, trwali obok siebie.
Było im na tej ławce tak wygodnie.
Wdzięczni jej byli, że ich przytulała,
jakby to było właśnie ich mieszkanie.
I ławka też im była niezawodnie
wdzięczna, gdyż bardzo dawno już czekała
na zakochanych, którzy spoczną na niej.
Wróciłam z działki=> Dzisiaj po raz pierwszy z Madzią (moją qmpelką=)) wsiadłam na rower w tym roku=> Pojechałyśmy do Łasku na lody=>
Jutro już do szkoły... Nie chce mi się iść=(
Nie wiem co mam pisać, więc poprostu pozdrawiam Madzię:* Adasia:* i wsystkich, wsystkich komentujących i nie tylko =)
Booziole w Wasą stlonę=> =* :*:*:*