To chyba tradycja, że nie wstawiam tu nic normalnego, tylko żałosne kamerkowe, albo przestarzałe zdjęcia. W każdym razie odwiedzając photoblogi znajomych stwierdziłam, ze mało (w porównaniu do zeszłego roku) tutaj tak bardzo popularnych ''podsumowań roku''. Zapewne wszyscy doszli do tego samego wniosku, co ja, czyli, że to niezbyt dojrzałe i mądre, no ale ja prowadzę w sumie phb bardziej dla siebie samej, bo lubie po jakimś czasie czytać swoje notki. To działa jak swoista oś czasu ostatnich kilku lat, toteż banalne zestawienie wydarzeń ostatnich 365 dni wydaję mi się wręcz niezbędne.
W ramach wstępu, chciałam powiedzieć, że trudno mi określić czy ten rok był dla mnie łaskawy, czy też nie, więc mądrze byłoby
podzielić owy czas na okresy. W styczniu byłam na naprawdę wspaniałej studniówce, w lutym miałam najlepsze w moim dotychczasowym życiu urodziny, natomiast, żeby nie było mi za dobrze, następne sześć miesięcy było prawdopodobnie najgorszymi 180 dniami, jakie dane mi było przeżyć. Starałam się zmienić na siłę, prowadziłam przysłowiową walkę z wiatrakami, odeszłam z harcerstwa, kompletnie zjebałam naukę i byłam naprawdę załamana na pogrzebie praktycznie nieznajomej mi osoby. Jedynym plusikiem tamtego czasu była wizyta w Londynie. Ale, żeby była zachowana sinusoida, potem było już tylko lepiej. Sporo woziłam się fabią po Szarlotach, Kościerzynach i Gdańskach, a potem miałam niesamowite szczęście poznać na nowo najbardziej kochaną osobę na świecie. Obiecałam sobie kiedys, że nie bd robić żadnej cukierni na photoblogu, no ale przykro mi, nie sposób.
Reasumując, nie było najgorzej. Co prawda straciłam naprawdę mnóstwo ważnych ludzi, którzy byli przy mnie praktycznie od zawsze, ale nie z jakiegoś konkretnego powodu, poprostu, ale życie to ciągłe zmiany, gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że dzisiaj jestem osobą, którą jestem teraz, pewnie posłałabym ową personę na leczenie, więc to tylko daje mi nadzieję, że wszystko co wydaje nam się tragedią, za rok będzie tylko mglistym wspomnieniem.