hmm...można powiedzieć, iż zdięcie powyżej przedstawia kolację walentynkową, ale że generalnie walentynek nie obchodzimy i nie uznajemy-załóżmy, że jest to zwykła kolacyjaa ;-) Oczywiście przygotowana przez Bartka- ja tylko sałatkę owocową dorobiłam ;p I w tym miejscu pragnę oficjalnie pochwalić kuchnię Bartkową- niech każdy widzi jakie smakołyki wychodzą spod jego łapek i niech załuje ten, co okazji nie miał skosztować ;p Akurat tutaj mamy do czynienia z kurczaczkiem duszonym w brzoskwiniach z curry i domieszką pestek dynii oraz wiórek kokosowych, plus marcheweczka duszona w winie na słodko, plus ryż z kurkumą co by i oko nacieszyć zacnym zółtym kolorem no i skromna sałatka owocowa ;-) mm....pycha ;-D Ale dosyć zachwalania, co by mi Bartuś w samo uwielbienie nie popadł ;p (wg mnie ma takie prawo akurat w tej kwestii ale ciiii....;p )
Weekend generalnie szybko minął, trochę zdrowie mi podupadło niestety- ale znalazłam całkiem ciekawe lekarstwo w postaci chmielu- kto by pomyślał ;-D Mianowicie w sb poszliśmy do Estrady na "Metalowe Walentynki". Moim skromnym zdaniem było naprawdę fajnie- takie metalowe walentynki mogę obchodzić :-D Dziękuję :* A zdrówko dziś już zdecydowanie lepiej ;-)
Tak nie zapeszając, mam nadzieję, że w końcu zacznie się wszystko układać! Przede wszystkim z pracą...ale narazie szaaa....zobaczymy jak w praniu wyjdzie ;-) Oby wyszło.....
Tylko obserwowani przez użytkownika syliks
mogą komentować na tym fotoblogu.