Już mam ochotę mówić głośno : pass.
Spakować się i wyjechać.
Po 3 latach wariacji w Łodzi i domu, po 3 latach wariacji w Toruniu jestem na etapie wyczerpania psychicznego. Dość szarpania się- chcę odpocząć, wyspać się i zadbać o kręgosłup, w końcu z tytułem mgra.
Może mi się nie nalezy, ale mam taką ogromną, wewnętrzną potrzebę.
A sezon w tym roku staje się dla mnie nie do zniesienia. Choćbym nie wiem, jak bardzo się starała- przygniata mnie i tłamsi.
Dzisiaj, gdy wieczór jest już krótki,
Czekamy chwili na dobranoc.
Dzisiaj, gdy sen jest wybawieniem,
Żegnamy dzień mówiąc "Dobranoc".
I życie tu toczy się monotonią, trudną do zdzierżenia- śniadanie, jazdy, obiad, chwilka dla siebie, jazdy. kolacja, stajnia- woda, zamykanie. Sen.
Śniadanie. Jazdy..obiad. Jazdy.
I tak..do oszalałości.