Każdy szanujący się nastolatek chodzi na licealia do Metronomu, każdy nastolatek kocha klimat ugniającego się od ciężaru potu klubu piątkowymi wieczorami, każdy nastolatek odżywa dopiero przywdzierając tapetkę na twarz i superminimini (najlepiej z motywem zwierzęcym), każdy.. i-tak-dalej. Często jednak zabawy, bansy czy to spontaniczny - chwilowy, czy regularny - balety, flirty, czyli UMIZGI bywają ucieczką od tętniącej w żyłach samotności, braku akceptacji ze strony otoczenia, ucieczką od samego siebie, wielogodzinnego wpatrywania się w lustro i zadawania sobie pytania: 'Dlaczego moje życie jest takie bezsensu i przypomina mi wyschniętego kabanosa, na którego nie mam już ochoty ? Dlaczego jestem taki brzydki? Czemu mam uszy w kształce liści topoli?' Taka postawa nie jest innowacyjną, którą od niedawna można dostrzec wśród młodego społeczeństwa. Jej korzenie sięgają już przełomu XVIII i XIX wieku. Ból istnienia (weltschmerz), eogtyzm, egoizm, głęboką autoanalizę pamiętają już wielcy polscy literaci: Mickiewicz, Słowacki, którzy chcąc zachować resztki normalności w oczach ludu uciekali jak my, dziś, do Metronomu(jednakże wyłącznie na licealia=tańszy wstęp). Postawa ta dostrzegalna była także pod koniec XIX wieku. Wówczas francuscy encyklopedyści nazwali ją ESKAPIZMEM. Dziś mamy już wiele odmian tegoż nurtu (o czym - niedługo!). Na zdjęciu: mój najdroższy Rubens, przyłapany na autoanalizie pod prysznicem w czasie szaleńczej imprezy. To przykład jednej z odmian eskapizmu - SZOŁERIZM, czyli ucieczka od problemów poprzez "spłukanie" ich prysznicem (do dziś nie rozumiem jednak dlaczego czyściłeś zęby szamponem dla włosów farbowanych Shauma, dlaczego?! - być może to jedna z wielu zagadek, jakie kryjemy w sobie my sami, metafizycy tego miasta zwanego ZAKŁAM!)