Z kamerki. Ja - czekająca na Martynę.
Przyjeżdża i spadamy do Maciej na ognisko. Jak na razie zapowiada się , że do jedzenia będą tylko ziemniaki i chleb. I jakiś napój. Wpadamy jeszcze tylko pożyczyć krzesła, bo tam jest tylko trawa, kilka krzaków i rozpadający się stół. Żeby tylko nie zapomnieć o zapalniczce, jak to na ostatnim biwaku. ' niech każdy weźmie kilka drew, bo nie będzie ognia '
Ogólnie to śpie na materacu, bo moje różowe elektryzujące się pseudo łóżko zostało wywiezione. Na moje życzenie z resztą. Wczorajsze posiedzenie w liczbie pięciu osób doporowadziło do tego, że zeszło z niego powietrze. A , że ja jestem leniwą osobą - nie napompowałam go i spałam na twardym. goddammit, nigdy więcej. Facet z kosiarą lata dookoła mego mieszkania już trzeci dzień. Mroczny kosiarz - jak to tato mówi. I do tego wszystkiego internet mi się ciągle ogłącza.
Ach, oficjalnie wakacje. Ładna pogoda i tak dalej, ale co z tego ? Sporo wydarzeń się szykowało, a więcej niż połowa z tego nie wyszła. O wyjściu nad wodę nie ma mowy, chyba że wcześnie rano lub w nocy. Mam tylko nadzieję , że spożytkuję to lato w całości. W związku z wolnym czasem pewnie zacznę dodawać tu więcej pierdół - taa.. wspaniała wiadomość. Parę postanowień niby jest, ale co z tego wyjdzie ? Oby tylko doszło do skutku to jedno.
bąbel <3