Nie przypuszczałem, że w klubie może panować taka fajna atmosfera. Kluby zawsze kojarzyły mi się ze stadem sztywno podrygujących dresopodobnych imprezowych pajaców. Tymczasem byłem w ostatnią sobotę we wrocławskiej Drodze Do Mekki. Grali tam Tanie Dranie Soundsystem. Nie wiedziałem na co się porywałem, bo w sumie nie miałem zielonego pojęcia co oni grają jako Tanie Dranie. Bynajmniej spodziewałem się, że to nie będzie nic hip-hopowego, z czego są bardziej znani jako Cisza & Spokój. Jeszcze wtedy się nie orientowałem czym jest mash-up. Kojarzyłem tylko tyle, że chodzi o coś zmieszanego... ;) W sumie to zdecydowałem się tam pójść, żeby móc chłopaków zobaczyć. Yoasia załatwiła mi darmową wejściówkę (nawet nie wiem czemu, 10 zł za wstęp to nie majątek). Muszę przyznać że klub całkiem spoko. Miła atmosfera, bez dresiarstwa i awantur. Może tylko ochrona mogłaby być trochę bardziej uprzejma...
Z Yoasią spotkałem się przed wejściem. Zaraz po tym jak weszliśmy spotkaliśmy Dużego Pe. Chwilę pogadaliśmy (znów mnie skojarzył, ha! :D). Na moje pytanie co z tym całym rzekomym rozwiązaniem się Cinq G odpowiedział bardzo "wykrętnie": Ja nic nie wiem... ;) No, taa, można dojść do wniosku, że chłopaki coś kręcą ;)
Sama impreza była całkiem niezła. Muzyka, chociaż w klimatach klubowych, nie była tym, co można usłyszeć od innych didżejów w dyskotekach i na "baletach". Przy tych dzwiękach naprawdę chciało się bawić. Wprawdzie, jak powszechnie wiadomo, taniec nie jest moją mocną stroną, ale ciało samo rwało się do podrygiwania. Nie tańczyłem, ale całkiem dobrze się bawiłem zwyczajnie baunsując do rytmu ;)
Pe puszczał świetną mieszankę kawałków. Spox też dawał radę. Ale zobaczyć jak Pe wymiata na densflorze: bezcenne x)
A propos tańca, to nadal mnie w równym stopniu dziwią co śmieszą umiejętności taneczne "technomłotów". Widać coś musi być w tym wymachiwaniu rękami, tudzież bezwładnym miotaniu swoim ciałem po całej długości i szerokości parkietu, a nawet lokalu... Jedna dziewczyna, chociaż w tańcu stała właściwie prawie w jednym miejscu, to strasznie dynamicznie miotała w tłumie swoim tułowiem. Ktoś podstawiłby głowę i nieszczęście gotowe...
Impreza skończyła się jakoś ok. 4.00. Szkoda tylko, że po graniu Dużuś nie był zbyt rozmowny. Można było zrozumieć, całą poprzednią noc był na jakiejś imprezie w Warszawie, którą prowadził razem ze Spoxem.
Yoasia pokazała mi jakaś gazetę w której byłwłaśnie wywiad z Dużusiem. Tam napisali, że nie można go pytać o pochodzenie jego ksywy. Fakt, bo gdy go zapytałem dlaczego nie można go o to spytać, odpowiedział "wykrętnie": Ja nic nie wiem... ;)
W końcu pożegnał się i poszedł na pociąg. Ja jeszcze gadałem z Yoasią. W końcu i ona poszła. Chciałem jeszcze posiedzieć, ale klub już zamykali, więc czekał mnie najgorszy moment całej tej nocy: spędzenie dwóch godzin na mieście (bynajmniej nie z powodu zimna było to najgorsze). Wszystkie kluby już pozamykane, więc trzeba było się pokręcić wśród ludzi wracających z imprez. Mając przy sobie aparat, telefon, mp4 i pieniądze... Rany, gdybym miał tak często spacerować samemu po mieście o tej godzinie to bym szybko ześwirował i wylądował w psychiatryku. Cały czas nerwowo się rozglądałem dookoła. Tłumów nie było. Z jednej strony to dobrze, z drugiej strony to niezbyt dobrze... Przed wyjściem Yoasia powiedziała mi, że ten cały Pasaż Niepolda, gdzie znajduje się Droga Do Mekki nie jest zbyt bezpieczny. Ponoć zdarzyły się przynajmniej dwa ataki z nożem w ręku... DZIEWCZYNO!! Ja dostaję palpitacji serca na samą myśl, że muszę sam przejść w nocy przez miasto, a ty mi tu mówisz, że w tym miejscu mordują ludzi!
W końcu dotarłem na miejsce idąc ostrożnie i unikając ewentualnych podejrzanych osobników, czasem zatrzymując się w jakimś bezpiecznym miejscu. Rany, wiem jak to brzmi, ale tak to właśnie jest, gdy się słyszy ile zła i przemocy jest dookoła... Modlitwy pomogły, dotarłem do domu cały ;)
A jutro we Wrocku koncert Mariki i Jamala. Na szczęście odbywa to wieczorem, więc jeszcze przed północą powinienem być w domu.
Uff, będzie grubo, tak samo jak grubo było na Tanich Draniach :)
"Żyję według zasady: żyj i pozwól żyć,
Nie poszukuję zwady i ja nie chcę się bić,
Wychodząc myję zęby, aby rześko lśnić,
A kiedy wrócę chcę mieć też co myć,
Ale, żyje tu dzicz, co agresją tryska,
Mówię ci, te rzeczy mi się nie śnią, z bliska
Widzę całe grupy, które z pieśnią w pyskach
Nocami krążą gdzieś po blokowiskach.
Dziś mam szczęście, udało się dotrzeć,
Choć nie jedno miejsce wzbudzało emocje.
Dziś mam szczęście, ale na Boga,
Jestem pewien, że podwinie mi się noga..."
(Duże Pe, a któż by inny ;))