nie podoba mi sie.
ogólnie po tych świętach przytyłam bardzo.
źle się z tym czuję i nie tylko z tym.
przez te ostatnie dni dużo mnie wzięło na myślenie..
moje przemyślenia dały mi coś do zrozumienia.
doszłam do wniosku, że nie potrafię kochać i być wyrozumiałą, zajebistą, świetną przyjaciółką, za jaką mnie uważali co poniektórzy. niektóre osoby wpłynęły bardzo na moje życie i zmieniły bieg wydarzeń tak, że poprzewracał się mój świat..
próbuję wszystko naprostować, ale nie wychodzi mi, i moje porażki odbijają się właśnie na przyjaciołach. tak mi przykro za siebie. na prawdę. każdy wie, że tu chodzi o każdego. dosłownie każdego. ten ostatni tydzień był taki przykry, że to również wpłynęło na zmiany w moim życiu i to również dało mi jeszcze więcej do myślenia. sama nie wiem, po co to tutaj piszę. chyba dlatego, żeby każdy mnie zrozumiał, że jestem taka, a nie inna, że nie potrafię kochać i być wyrozumiałą, zajebistą, świetną przyjaciółką. przepraszam. na prawdę.
teraz chcę naprawić to, co spieprzyłam, ale tyle tego jest, że głowa mnie już boli od naprawiania.
teraz właśnie zaczęłam żałować, że nie mogłam
Jej powiedzieć tyle różnych rzeczy, że odwlekałam z zagadaniem do
Niej na gg, że zwlekałam z zadzwonieniem i umówieniem się na sptokanie, aby pogadać.. teraz tego cholernie żałuję. bo myślałam ciągle ' będzie jeszcze czas, teraz to jest ważniejsze.. ' a to nie była prawda. były ważniejsze rzeczy, to fakt, ale jednak teraz dopiero zauważyłam, że ta była najważniejszą i wtedy powinnam była wybrać jednak tą. a nie wybrałam. żałuję. a teraz już jest za późno. tyle, że to niedługo się zmieni. mam taką nadzieję.
moją cichą nadzieję.. :)
nie zadręczam już. żegnam
;*cicha nadzieja na lepsze Niebo.