photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 21 CZERWCA 2012

Hate means love?

Pamiętam świetnie tamten dzień.Było lato.Ciepły,duszny dzień.Stałam na werandzie drewnianego domku z puszką coli w dłoni i obserwowałam go,jak grał z chłopakami w siatkę.Uważnie śledziłam każdy jego ruch.Z każdym kolejnym czułam się coraz gorzej.Jego nagie,opalone ciało,pięknie połyskiwało w lipcowym słońcu.Co za idiotka,myślałam.Wzięłam długi łyk,spuściłam okulary z czoła na nos,po czym zeszłam schodami do ogrodu.Ułożyłam się wygodnie na jednym z leżaków i przymknęłam oczy.Czułam jak słońce pali mnie w pół nagie ciało.Przyjemne ciepło rozpaliło mnie od środka.Idiotka,kretynka,naiwniaczka,mamrotałam w myślach.Przecież zarzekałam się,że nie wpadnę.Nie mogę.

Moja znajomość z Tomem nigdy nie była łatwa.Był jednym z najlepszych kumpli mojego brata.Jakoś tak się złożyło,że od razu na starcie wpadliśmy w konflikt i od tamtej pory się znienawidziliśmy.Był typem wielkiego podrywacza,coś a'la "co to nie ja".Chodził nadęty i myślał,że wszystko mu wolno,i że każda na niego leci.Boże,ile razy miałam ochotę podejść i skopać jego zasrany,zadufany tyłek.Nie wiem,co widział w nim mój brat,że chciał się z nim przyjaźnić.Widocznie przy nich musiał być inny.Może na codzień po prostu udawał.Nie wiem i pewnie się nie dowiem.

Z Jake'em,moim bratem zawsze miałam dobry kontakt.Wychowywaliśmy się bez ojca,więc po części,że był starszy to mi go zastępował.Spędzaliśmy ze sobą masę czasu,co wiązało się z częstymi spotkaniami z Tomem.Niestety.Moje wszystkie koleżanki wpadły i zaczęły do niego wzdychać.Ja natomiast obiecałam sobie,że będzie dla mnie nikim po wieki wieków,amen.

Nagle poczułam mocne uderzenie lodowatej cieczy na swoim ciele.Zerwałam się na równe nogi,po czym zaczęłam namierzać sprawcę tego podłego ataku.Wściekle obróciłam się do tyłu i ujrzałam hmm..no jasne,Tom.

-Czy ty do końca oszalaleś?!-wydarłam się na niego,podchodząc bliżej i wymierzając cios w klatkę piersiową.Złapał mnie za rękę i mocno ją ścisnął.

-No co,księżniczko?Nie obruszaj się tak,po prostu się o ciebie martwiłem.Leżałaś tak w tym słońcu.Mogłaś się usmażyć,rybko.-w jego głosie słyszałam tak obrzydliwą pogardę i pewność siebie,że aż mnie zemdliło.

-Co ty sobie myślisz,dupku?Nie ruszasz ani jednej części mojego ciała.Wzbudzasz we mnie tylko i wyłącznie odruch wymiotny.-odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w stronę domku.Myślałam,że zaraz eksploduję.Co za dupek!Jeszcze miał czelność się do mnie odezwać.Idiota.Wparowałam do środka,niczym dzikie zwierzę.Zerwałam ręcznik z łóżka i zaczęłam się nim dokładnie wycierać.

-Co jest,Lill?

-Tom.

-Czyż nie jest słodki?-Meg zatrzepotała rzęsami i głęboko westchnęła.

-Nie?-rzuciłam ironicznie,po czym usiadłam obok niej na łóżku.Wyciągnęłam nogi przed siebie i położyłam głowę na kolanach przyjaciółki.-Nie jest,Megan.Jest zwykłym dupkiem,który tylko myśli,którą teraz wydymać.Tyle z twojego Romea.Cała,brutalna prawda.Odpuść.

-Pewnie masz rację.I tak nie mam szans.Wszyscy widzimy.

-Widzicie co?-podniosłam się gwałtownie i spojrzałam na nią z ciekawością.-Widzicie co?-powtórzyłam,gdy odwróciła się i zaśmiała.

-No jak to co?Przecież on na ciebie leci,poza tym..ty też nie jesteś wobec niego obojętna.

-Proszę cię,bo wybuchę ci śmiechem prosto w twarz.

-Ile będziesz się jeszcze oszukiwać?Między wami iskrzy już od dwóch lat.Od pierwszego dnia,kiedy poznałaś jego imię.On przynajmniej zaczął czynić w stosunku do ciebie jakieś kroki,a ty dalej zgrywasz niedostępną księżniczkę?Czego chcesz?Białego rumaka?Zamku?Nie wiem.-Meg pogłaskała mnie po policzku i słodko pocałowała.-Nie oszukuj samej siebie.Być może to ty jesteś tą,która odkryje w nim kogoś więcej,niż tylko dupka.

Uśmiechnęłam się słabo,po czym położyłam na miękkich poduszkach głowę.Być może,pomyślałam.Być może.

Nawet nie wiem,kiedy moje powieki stały się cięższe niż myślałam i usnęłam.Obudził mnie czyjś męski głos,który nawoływał wszystkich na ognisko.Otworzyłam leniwie oczy i zorientowałam,że jest już wieczór.Boże,ile ja spałam?!Zerwałam się,chwyciłam telefon i wybiegłam przed dom.

-Ooo,patrzcie,kto wstał.-zawołał Jake.

-Nasza królewna.-dokończył Tom.Rzuciłam mu tylko sarkastyczne spojrzenie,po czym usiadłam obok Jake'a.

-To przez słońce,chyba potrzebowałam snu.

-Najwyraźniej.Chcesz kiełbaskę?Burczy ci w brzuchu.-dźgnął mnie palcem w brzuch i się zaśmiał.Dotrzymałam mu kroku szerokim uśmiechem na twarzy i skinęłam głową.

Ciepło z ogniska miło ogrzewało moje zmarznięte stopy.Przyglądałam się skwierczącym w płomieniach kiełbasom i niecierpliwie czekałam na swoją.Obok mnie usiadł Derek.Jeden z dobrych kumpli.Lubiłam go.Był świetnym przyjacielem.Kiedyś byliśmy ze sobą,ale stwierdziłam,że nie chcę zmarnować tej przyjaźni i z nim zerwałam.Było ciężko,ale w końcu pogodził się z tym i znowu złapaliśmy dobry kontakt.Przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w czoło.Zaczęłam się śmiać.Uwielbiłam go.Przy nim zawsze czułam się bezpiecznie.Nagle poczułam czyjść wzrok na sobie.Spojrzałam przed siebie i napotkałam wściekłe spojrzenie Toma.Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać w czym problem,ale zaraz podszedł Jake z gorącą kiełbaską.Potem Tom niespodziewanie zniknął.

Zaczęłam się rozważniej rozglądać,ale nie mogłam go dojrzeć.Wzięłam więc z rąk brata jedzenie i zaczęłam kontynuować rozmowę z Derekiem.Mimo wszystko czułam jakiś niepokój.

Wszyscy świetnie się bawili.Jake chodził już ledwo na nogach,reszta chłopaków też.Dziewczyny próbowały ich pilnować,ale wkrótce poddawały się i zaczęły wariować razem z nimi.Derek stwierdził,że musi iść się położyć.Oczywiście zapraszał mnie,ale odmówiłam.Z widocznym niezadowoleniem oddalił się w stronę domku.Wzięłam butelkę piwa i postanowiłam przejść się na plażę.Musiałam pobyć sama,trochę pomyśleć.Niebo przykrywały pięknie,lśniące gwiazdy.Wzięłam łyk piwa i usiadłam na miękkim piasku.Kolana zagarnęłam pod brodę.

To już dwa lata odkąd go poznałam,faktycznie.Był przystojny,oczywiście.Pociągał mnie,to fakt,ale..no własnie ale.Ale bałam się.Tak to chyba o to zawsze chodziło.Bałam się,że mną się też zabawi,po czym przerzuci się na lepszy model.Nie chciałam znowu cierpieć,było mi dobrze,tak jak było.Chyba nie chciałam tego zmieniać,albo po prostu tak było wygodniej.Ciepły,letni wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy.Wyciągnęłam z kieszeni fajkę i ją zapaliłam.Zaciągnęłam się,po czym wypuściłam głęboki dym i położyłam się na piasku twarzą do gwieździstego nieba.

-Miałaś rzucić.-usłyszałam głos za sobą.Uniosłam wzrok do góry.Tom.

-To chyba nie twoja sprawa.-rzuciłam sucho.

-Chyba nie.-usiadł obok mnie i wyjął mi z ręki fajkę,po czym sam się nią zaciągnął.-Smakowe?Ohyda.-mruknął i cisnął papierosem w piasek.-Weź tego.-podał mi jakiegoś cienkiego skręta.

-Dzięki.

-Czemu mnie tak nienawidzisz?-spytał po chwili i spojrzał mi w oczy.Wiatr z uporem rozwiewał mu grzywkę.Tom słodko zmarszczył nos i znów spojrzał na morze.

-Czemu pytasz?Sądzę,że to działa w obie strony.

-Mylisz się.Pytam,bo jestem tego ciekaw.Cokolwiek zrobię lub czegokolwiek nie zrobię i tak robię to źle.Powiedz mi,co ciebie tak we mnie odpycha?-jego ton głosu wydawał się być cholernie poważny,chociaż może to jedna z jego gierek.

-Każdą tak bajerujesz?

-Ja pierdole..masz mnie za jakiegoś pieprzonego podrywcza,tak wiem.Nie rozumiem skąd takie zdanie?

-Z życia?-szepnęłam ironicznie.

-Mhm.