Zamknęłam oczy. Na chwilę. Tylko po to, by sprawdzić, czy kiedy znów je otworzę - wszystko to, co widziałam przed chwilą okaże się prawdziwe. I owszem, nie umknęło. Tyle, że dziś nie jestem do końca pewna, czy powinnam się z tego cieszyć. W ciągu ostatnich miesięcy zyskałam dość dużo. Ale też straciłam. Jedną z tych rzeczy, która przez bardzo długi czas wypełniała moją codzienność. Coś, czego tak naprawdę nigdy nie wyobrażałam sobie stracić. Naiwnym jest wierzyć, że cokolwiek w życiu mogłoby być wieczne, na zawsze, czy chociażby trwać na przekór wszystkiemu. I choć w "na zawsze" nigdy nie wierzyłam - pokładałam nadzieję w tym, że wszelkie przeciwności da się pokonać. Tyle tylko, że teraz zdecydowanie za dużo mi umknęło. Nam umknęło. Bo tu chodzi przecież nie tylko o mnie.