Dawno mnie tu nie było. Troszke się zagapiłam tą całą nauką i przestałam tu bywać. ;)
Zbliżały się święta. Marcel nie wiedział co kupić Cortny. Chciał, by prezent był wyjątkowy i kojazył jej się z domem. Dziewczyna bowiem pochodziła z Australii, ale wyprowadziła się po rozwodzie rodziców do babci, aż do Zakopanego. Szmat drogi. Na początku czerwca z pięknego nadmorskiego i ciepłego klimatu przeprowadziła się do chłondej górskiej okolicy. Nie żałowała.
Marcel nie wiedział, co ma jej kupić. Wiedział, że tęskni za domem. Nie chciała o tym rozmawiać, ale było widać, że brakuje jej rodziców. To miały być jej pierwsze święta bez rodziców, którzy nie bardzo przejęli się wyprowadzką córki. Na szczęście był Marcel. Pokochał ją, kiedy ją tylko zobaczył. Ona z resztą też się w nim szybko zakochała. Toaka miłść od pierwszego wejrzenia. W połowie września zaczęli ze sobą chdzić.
-Nie wiem, co mam jej kupić - powiedział Marcel mamie, kiedy wrócił ze szkoły. - Gwiazdka już za 5 dni, a ja nie mam nic dla niej...
-A co takiego jest w Sydney, co można dostać też u nas?
-W sumie to ich wizytówką są delfiny. Cortny bardzo je lubi.
-To może kup jej jakąś figórke. Na Krupówkach napewno coś znajdziesz.
Kolejne 3 dni Marcel szukał odpowiedniej figurki. W końcu znalazł pięknego, błękitnego i dość sporego delfinka.
-Mam! - zawołał już z progu domu.
-To świetnie. - odpowiedziała mama.
-Zobacz.
-Dość duża ta figurka, ale piękna - zachwycała się mama. - A wiesz tak myślałam, że może zaprosimy Cortny na wigilie lub w któryś dzień świąt. Widziałam ją dziś i nie była zbyt wesoła.
-To naprawde super pomysł! - ucieszył się chłopak. - Jutro się jej zapytam.
W piątek, ostatni dzień przed wigilią, kiedy szli do szkoły, zaczął rozmowe.
-Słuchaj Cort.
-What? - 15-latka nie potrafiła nie wplatać angielskiego w swoje wypowiedzi, mimo że płynnie mówiła po polsku.
-Może wpadniesz do nas jutro, albo jakoś w święta?
-Chętnie, ale...
-Co się stało?
-Nie moge zostawić Babci samej. W święta spotyka się tylko z koleżankami i to w drugi dzień świąt.
-To przyjdź z nią. To nie problem - uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.
W domu chłopak opowiedział mamie o tym, że dziewczyna przyprowadzi również babcie.
W wigilie było cudownie. Babcia Cortny zaprzyjaźniła się z rodzicami Marcela, a oni przyżekli wpadać do niej jak najczęściej, by pomóc i żeby nie siedziała ciągle sama. Kiedy przszedł czas na prezenty, Marcel wyjął spod choinki prezent.
-To dla ciebie, Cort.
Dziewczyna odwinęła papier i popłakała się.
-Coś się stało? Przepraszam...
-Nic się nie stało - przerwała mu. - To najpiękniejsza faigurka jaką mam. Dziękuje ci Marcysiu! A to dla ciebie.
Kupiła mu śliczną ramke z ich wspólnym zdjęciem. Ramka w połowie przypominała Sydney, a wpołowie Zakopane. Cortny była po stronie Sydney, a Marcel - Zakopanego.
Mama Marcela dała babci Cortny ciepły i szeroki szal, który sama zrobiła na drutach, ku wielkiemu zaskoczeniu babci myślącej, że już nikt nie robi nic na drutach. Zaprosiła całą rodzine chłopaka na następny dzień i powiedziała, że jeżeli zaprosili już wcześniej kogoś, to żeby zabrali ze sobą.
W pierwszy dzień świąt w domu Cort było pełno ludzi. Rodzina Marcela i znajome jej babci świetnie się bawiły. A młodzi siedzieli u Cortny w pokoju i rozmawiali, i rozmyślali o przyszłości. To były jedne z najpiękniejszych dni w ich życiu, a dziewczyna, choć nadal tęskiła, jeszcze nigdy nie była tak radosna...