pare dni temu późnym wieczorem przeżyłam.. stan przedzawałowy ?
opadłam z nóg, nie kontaktowałam, miałam duszności i ..zapaść ?
po paru minutach zaczęłam wkońcu słyszeć co mama mówi do Tomka..
była przerażona, dzwonili już na pogotowie.. dobrze że wtedy 'wróciłam na ziemie'
i powoli zaczęłam coś do nich mówić i prosić żeby nie dzwonili.
podobno wyglądałam tak jakbym była kompletnie najebana - zamknięte oczy,
jakiś bełkot niezrozumiały dla nich, cała jak z waty.. i rozkaz od matki żebym
spróbowała wstać i trochę pochodzić... nie mogłam. nie potrafiłam ustać.
okna otwarte, na dworze -5, a w powietrzu nadal krążące myśli 'czy dzwonić..?'
...w głębi duszy sama podejrzewam że mam jakieś załamie nerwowe, jestem
niestabilna emocjonalnie przez te ostatnie wydarzenia ktore tak na mnie wpływają.
i nie chodzi tu tylko o mojego psa. nie wiem już co robić. jest źle, bardzo źle.
do tego moje serducho ktore odzywa sie juz od dluzszego czasu.
przez nie mam nawet przeciwwskazania do oddawania krwi.po tym całym ataku
zapaści teraz już na pewno czeka mnie klinika kardiologii i profesor Niwald.
mama dzwoniła tam już miesiąc temu żeby zarezerwować mi łóżko..
moje aktualne zajęcie ? - leże w łóżku, tysiąc chusteczek koło mnie, kaszel
który brzmi tak jakbym miała za chwile płuca wypluć, gorąca herbata.
..nie mogę się pozbierać. dobija mnie wszystko. jest tragicznie. nie wiem co dalej.
dobrze, że jesteś.. ;*
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika stefff.