Serial Detektyw zacząłem oglądać tylko z tego względu, że miał zawierać w sobie trochę Mitologii Cthulhu. A jak wiecie... ja Cthulhu uwielbiam Już po pierwszym odcinku, a nawet w jego trakcie widziałem, że oglądanie tego serialu nie będzie marnowaniem czasu. Król w Żółci, Carcosa... i patyki! Ile to ma wspólnego z Mitologią? Jak znajdziecie czas sami się z nią zapoznajcie.
O serialu opowiadać nie mam zamiaru. W sumie jak chcecie go zobaczyć to może nie czytajcie tej notatki dalej.
I któregoś razu wybrałem z małżonką do Przychodni Stomatologicznej. A w niej ujrzałem korytarze zapełnione ludźmi czekającymi na jakieś zabiegi. Cóż zatem mogłem innego robić jak nie przyglądać się im i widzieć zmęczenie, znudzenie oraz strach w oczach! Analizowałem sobie tych wszystkich ludzi, wiedziałem po kciukach, mankietach, nogawkach czym się zajmują... aż nagle dostrzegłem wielkiego mężczyznę. Nasze spojrzenia spotkały się! A ja szybko przestałem się na niego patrzeć i spuściłem głowę... ze strachu. Nie mogłem uwierzyć. Przecież to Errol. A jak nie on sam, to chyba jego brat bliźniak? Po kilku minutach z wykorzystaniem odpowiednich technik strach minął, przywołałem również do siebie wszystkie moje umiejętności aktorskie, co by wyglądać naturalnie i znowu spojrzałem na tego mężczyznę.
Errol rozmawiał z kimś i mogłem mu się przyjrzeć dokładnie. Wielki, łysiejący facet, jego ruchy były powolne, słowa wypowiadane spokojnie, głos tubalny, a wzrok... zabójczy. Przestałem się na niego gapić i zacząłem myśleć jak zrobić mu zdjęcie. Musiałem wymyślić jakiś naprawę chytry plan, bo przecież mieszkaniec Carcosy z bólem zęba może być bardzo niebezpieczny jak zorientuje się co robię. Po krótkim czasie Errol wszedł do jednego z gabinetów...
Cóż... myślę sobie. Chyba nie zrobię mu już zdjęcia i nikt mi nie uwierzy, kogo spotkałem. Zawiedziony i smutny usiadłem na krześle. Wyjąłem książkę i zacząłem ją czytać, a po jakimś czasie... jakiś cień przysłonił mi światło, które wpadało przez okno. To był Errol! "Góra szła, a raczej człapała. Boże drogi!" Siadł naprzeciwko mnie i mogłem mu się przyglądać zza książki do woli. Nie zwracał na mnie uwagi... a ja miałem telefon w rękach! Ale nie zrobiłem mu dobrego zdjęcia. Nie chciało wyjść, było rozmazane. Gdybym czekał aż się ostrość ustawi... zauważyłby co robię. Ech...
Po kilkunastu minutach wstał i poszedł stanąć przy drzwiach do jakiegoś gabinetu. Musiałem wykorzystać kolejną szansę. Przykucnąłem sobie na korytarzu i udawałem, że szukam czegoś w plecaku. Mogłem teraz na spokojnie zrobić zdjęcie. Errol był co prawda daleko, ale przecież mogłem powiększyć to zdjęcie później. Innymi ludźmi się nie przejmowałem. Spojrzałem tylko raz na pewnego młodego, przystojnego, wysportowanego i dobrze ubranego chłopca i już miałem 2 pomysły jak wytłumaczyć Errolowi, że wymierzyłem w niego obiektyw - gdyby oczywiście gdzieś mnie dopadł ;> Pierwszy pomysł, że szukam męża dla koleżanki, a że ten chłopiec mi się spodobał i nie miał na dodatek obrączki, to postanowiłem mu zrobić zdjęcie... żeby pokazać koleżance tego chłopca rzecz jasna ! Drugi pomysł był też dobry... chłopiec miał fajne buty "niby".
I tym sposobem mam zdjęcie Errola. A on... mi nic nie zrobił ;> Ulżyło mi kiedy zobaczyłem, że wychodzi z gabinetu, a późnie z budynku. Tylko chwilę później... usłyszałem motor... traktorka kosiarki. A przecież w centrum Lublina, przy ulicy Lubartowskiej nie ma trawników!
www.facebook.com/starywujek000