Dawno temu, jeszcze przed Koniunkcją Sfer byłem zwykłym podróżnikiem, tułaczem, obserwatorem życia. Podróżowałem po świecie, mieszkając przez jakiś czas to tu... to tam, w zależności od miejsca, w którym była praca. A podejmowałem się różnych zajęć. W jednym miejscu trzeba było komuś naprawić dach, wykopać studnię, w innym... pomóc kowalowi w pracy, ludziom przy żniwach, czy w przywiezieniu z lasu drzewa.
Zdarzały się też takie prace, w których musiałem przegnać jakieś dzikie zwierzęta z okolicy, czy wypłoszyć szczury z piwnicy.
Z czasem... opowieści o moich pracach zaczęły się zacierać... Kiedy, z jednej wsi wygnałem dzikiego białego kota... po kilku latach opowiadano w niej, że przegnałem górską panterę... minęło kolejnych kilka lat i mówiono już, że dzielnie stawiłem czoła wielkiemu, białemu niedźwiedziowi...
... i nastąpiła Koniunkcja Sfer, pojawiły się stworzenia, które z reguły były nieprzyjazne ludziom. Prosty człek miał z nimi wiele problemów... a one rzeczywiście mocno potrafiły zaleźć za skórę.
I przypomniano sobie o mnie i o moich wyczynach z "groźnymi istotami": "Ktoś taki już był... co z takimi maszkarami walczył" - mówili.
Opowieści, o których wspomniałem wcześniej, z czasem jak widzicie stawały się plotkami wyssanymi z palca. Ale... różni ludzie mimo to prosili mnie o pomoc w walce z tymi potworzakami , a że, ja pracy się nie boję, zacząłem przyjmować te zlecenia.
Minęło sporo czasu, zanim zacząłem sobie radzić z tymi potworami jako tako. Znając moje możliwości i widząc jak dużo jest pracy zmuszony byłem prosić innych ludzi o pomoc, by wspólnymi siłami stawiać czoło przebrzydłym gadzinom. Znalazło się kilku takich śmiałków, a jakże... i to nawet dosyć szybko. Jednak nie mieli oni, mówiąc skromnie - moich talentów. Jako, że nie załamuję się nawet w trudnych sytuacjach i nie użalam nad sobą (jest mi to obce) oraz, że jestem ostoją cierpliwości, przystąpiłem do szkolenia moich nowych towarzyszy. A miejcie na uwadze to, że zagrożenie dla ludzi ze strony potworów każdego roku rosło (nie mając naturalnych wrogów szybko się one mnożyły). Mieliśmy zatem bardzo dużo pracy, a że człowiek do niej nie jest stworzony - bo się męczy, musiałem podejść do problemu rzekłbyś kompleksowo. Założyłem tedy szkołę, w której uczyłem ludzi fachu - likwidacji potworów.
Po wielu latach powstało wiele nowych szkół, które zakładali moi uczniowie. Zmuszeni byliśmy nasze sposoby na walkę z potworami rozszerzyć na różne aspekty. Nie tylko walka musiała stać się bardziej doskonała... ale również i my sami. W walce z potworami musieliśmy być wolni od wad wszelakich. Nowych kandydatów poddawaliśmy różnym próbom. Jak sami rozumiecie taka selekcja musiała być wprowadzona by móc skutecznie stawić czoła zagrożeniu. Nauczyliśmy się również wykorzystywać w walce magię. Od tego czasu zaczęto nazywać nas Wiedźminami.
www.facebook.com/starywujek000
A tutaj nowe opowiadanie o Wiedźminie! "Coś się znowu zaczęło"