Jeśli założyć, że miłość jest kobietą <3
Jeśli założyć, że miłość jest kobietą, to przecież któż powinien ją lepiej rozumieć niż my same. Znać się na jej mocnych i słabych stronach. Na sztuczkach i zagraniach nie zawsze fair. Na rzucanych beztrosko przysięgach, że tym razem to już na całe życie. Na zaklęciach wypowiadanych szeptem i w sekrecie. Któż inny jak nie my? Nie mówiąc o tym, że wówczas taka wiedza z wielkim pożytkiem służyłaby każdej z nas do rozpracowywania miłosnych szyfrów. A wtedy? No cóż, jak łatwo się domyślić, z precyzją godną kardiochirurga eliminowałybyśmy z własnych życiorysów wszystkie dołki i zakręty, by tylko nie prowadziły nas w ramiona miłości nieudanych, niechcianych i tych toksycznych. Być może wówczas nie powtarzałybyśmy już za słowami piosenki, że miłość Ci wszystko wybaczy, choć jest okrutna i zła. Dlaczego by miała? Czy tylko dlatego, że miłość to ja? Nie, to wierutne kłamstwo, przecież to właśnie my, jak mało kto, tak bardzo spragnione jesteśmy wszystkiego, co w niej czyste, dobre i szlachetne. Jeśli założyć więc, że miłość jest kobietą, to dlaczego tak często płaczemy przez nią do rana? Dlaczego same dla siebie jesteśmy takie niedobre i złe? Bo miłość swe humory ma? Już wiem, zakładając nawet, że miłość jest kobietą, podchodźmy do niej i traktujmy ją tak, jak robi to mężczyzna. Zwłaszcza ten rozważny i romantyczny. Przepraszam Cię za te łzy niepotrzebne nikomu, za te późne powroty do domu, przepraszam Cię to też słowa piosenki. O miłości oczywiście.