Dziś będzie o seksie. Zamieściłem zdjęcie M. Nie pytałem o zgodę, więc ukrywam cechy charakterystyczne. To od M. zaczął się ten blog. Była miła, ale ciała odmawiała. Wkrótce okazało się, że jest w ciąży z dotychczasowym stałym partnerem. Odmowa współżycia wyglądała na sprawę przesądzoną, więc musiałem znaleźć inne ujście dla swojej energii. Zacząłem pisać internetowy pamiętnik. Psychoanalityk powiedziałby, że to sublimacja.
Dyskutowałem dziś o seksie za pieniądze. Kolega nie ceni takiego. Ja uważam, że figlom tego rodzaju należy się godne miejsce na liście zabaw namiętnych. Może nie byłoby to miejsce obok miłości z miłości, ale ulokowałbym płatne współżycie gdzieś obok przypadkowych kontaktów i masturbacji.
Pewien mój kumpel twierdzi, że prostytucja wiąże się z przedmiotowym traktowaniem kobiety. Zawsze odpowiadam mu, żeby spróbował podmiotowo potraktować kasjerkę w markecie. Dziwka nie jest tylko narządem kopulacyjnym. Można jej zrobić herbatę czy podać popielniczkę. Jeśli przyjmiemy perspektywę klienta marketu, kasjerka jest tylko "narządem" do obsługi karty płatniczej. W wielkim sklepie nie ma warunków do wspólnego picia herbaty czy rozmowy o pogodzie.
U Dostojewskiego znalazłem dwa podejścia do dziwek i oba są głupie. Raskolnikow chce ratować dziewczynę. Szczerze pragnie wydobyć ją z patologicznego, jak mniema, środowiska. Jednak biedny Rodion nie radzi sobie z samym sobą i to dziewczyna jego ratuje. Inny jest bohater "Notatek z podziemia". Jest on - jak zawsze podkreśla kolega B. - wyjątkowym ścierwem. Torturuje psychicznie dziwkę i poniża ją okrutnie. Inaczej zachowuje się bohater "Mdłości" Sartre'a. Wydaje się, że jego kontakty z małomiasteczkową cichodajką odbywają się w atmosferze luźnej obojętności. Te pomysły literatów mogą być ciekawym wątkiem w dyskusji o przedmiotowym traktowniu. Bohaterowie Dostojewskiego mają osobisty stosunek do dziwek, ale kończy się to wszystko w bagnie poniżenia lub na katordze. Bohater Sartre'a jest obojętny i zainteresowany samym aktem płciowym, ale nikomu to nie szkodzi.
Cóż, do Francuzów mi daleko. Jestem tylko trochę Europejczykiem. Dlatego bliższe jest mi głupie i niepraktyczne podejście z powieści Dostojewskiego. Szukałem dziś panny Heyah, która kiedyś pracowała kilkaset metrów od dworca. Mam do niej osobisty sentyment. Jednak nie zdarzy się żadna katastrofa, dzięki której dorównałbym postaciom z książek Fiodora. Nie spotkam tej miłej blondynki, która lubi koty. Jak twierdzi inna nocna pani, panna Heyah od roku nie pokazuje się na ulicy.