close

W końcu zrobiłam coś dobrego. Zamknęłam się. Nie mam zamiaru na nic odpowiadać. Przynajmniej do piątku. Faza dzień w dzień. Szok. Nawet nie wiem czy to co teraz piszę to to samo o czym myślę. Jak wytrzeźwieję to będę musiała sprawdzić. Smuteczek. Ciemno tutaj. Chujowo. Trochę za mocny trip jak dla mnie. Przepraszam. Kurwa, nie chciałam żeby tak wyszło. Nie pamiętam komu miałam to napisać. Peszek. Może to przeczyta. Zabawne uczucie jak świat się kiwa. I znów ten matrix. Hahahahaha uzależniłam się. Mam wyjebane na Morfinę... Mam wyjebane na kokainę. Kokaina porządnie kopnęła mnie w dupę. To smutne kiedy narkotyk lepiej współgra z umysłem kogoś innego, albo kompletnie odrzuca Twój własny. Aco póki co jest najlepszy. I chociaż może troszkę dzisiaj przesadziłam z chlaniem, to dalej ogarniam i to mnie boli. Bardzo boli. Poranne rozkminy rozwaliły mi wszystko to co niby sobie poukładałam. Miałam się dzisiaj do nikogo nie odzywać. i kurwa bym tego nie zrobiła, ale znów ktoś potrzebował pomocy. Kurwa mać! Jestem słaba... Jestem suką. Widzę przed sobą twarze ludzi których kocham, i wydają mi się tak bardzo obce... jakbym widziała ich pierwszy raz. To dobija. Bo są dla mnie wszystkim. A mam wrażenie, że przestają być mi bliscy...że przestaje mi zależeć. Czy to znaczy, że nie zależy mi już na życiu?