Małpki w pełnej krasie.
Od lewej: Diabeł, Sara no i supergwiazda Bania.
Dzień za dniem, będzie łikend.
Po łikendzie znów się zacznie.
Życie od piątku do niedzieli nie ma głębszego sensu, wiem.
Lecz coraz trudniejszym staje się przeżycie tygodnia.
Chociaż (tak, wiem, jestem skromny) ostatnio zgodnie z fazami księżyca odczuwam wysokie pływy.
Te w dzienniku, jak i te w żołądku, ekhem.
Piosnkę tą, która ostatnio zagościła w mojej muzycznej podświadomości dedykuję pewnej pięknej damie.
Tekst mówi o pięknym lecie.
Nasze może i było piękne, lecz krótkie.
Teraz "niestety" za oknem jest jesień.
Patrząc na fluktuację, można się spodziewać ciekawej zimy.
Oby była chociaż w połowie podobna do lata.
Z poważaniem i śmiechem w twarz
Wasz drogi Soban.
paput!
Our last summer. Blanko.
post scriptum
Wszystkiego najlepszego, Kochany Bracie!