7 rano, a u mnie już pełno ludzi. Dobrze, wstałam przynajmniej, nie będę musiała później
latać ze wszystkim i się spieszyć.
Dzisiejszy dzień zapowiada się dziwny. Beznadziejny raczej. Mogłam normalnie pojechać na ten chrzest,
pobawić się z maleństwem i wrócić do domu. To nie, oczywiście, że nie. Ja zawsze mam jakieś rozrywki. Dzisiaj
się bawię w aktorkę. Nie chcę! Nie wiem, czy może nie wyjść zaraz z domu i wrócić jak nikogo nie będzie.
Mogłam mieć swoje problemy to nie. Mieszają mnie w inne. Nie obchodzi mnie to narazie, okey? Nie okey.
Moja rodzina bardzo łatwo potrafi sprawić, że coś niby fajnego, przez nich stanie się beznadziejne. Od tego
wszystkiego odechciało mi się jechać w ogóle.
Idę się ubierać, cześć.
Pozdrawiam jutrzejszą poprawę z matmy, której wciąż nie rozumiem. Co za człowiek mnie
tego 'uczy' to ja nie mam pytań.