lubię to zdjecie ;)
powoli odkrywam, że praca nauczyciela, to dwa kroki w tył, żeby móc zrobić jeden krok do przodu.
Bo z jednej strony są porażki, zdecydowanie. Tymbardziej, że to dopiero mój debiut jako nauczyciela. Z tym, że te porażki bardzo bolą. Sprawiają, że zaczynam wątpić w to, czy nadaję się do tego zawodu.
Ale z drugiej strony są też radości. Nie potrafię ukryć uśmiechu, gdy dziecko, które jeszcze dwa tygodnie temu nie odzywało się do nikogo w przedszkolu, teraz z uśmiechem przychodzi do sali i jest bardzo rozgadane. Nie sposób się nie uśmiechnąć, gdy dzieci zarzucą tekstem, który rozkłada na łopatki (założyłam już sobie zeszyt, w którym to spisuję. Bo te teksty są bezcenne!). A największą radość mi sprawia, gdy dzieciaki siedzą z otwartą buzią podczas zajęć, które je zainteresowały.
Nie, nie ma lekko. I średnio pięć razy w tygodniu mam kryzys.
Ale...
Warto.
Zdecydowanie warto.