Samookaleczanie.
Jest to problem, niestety, coraz częściej spotykany. Nie będziemy poruszać sytuacji ludzi, którzy robią to, bo uważają to za fajne, mają taki styl życia itp. Skupmy się na tych, którzy naprawdę mają z tym problem. Być może wielu z Was stwierdzi, że to chore czy obrzydliwe i powie "ja na pewno bym tak nie zrobił/a, bo to nie jest wyjście". Racja, to nie pomoże im wydostać się z trudnej sytuacji, ale w pewnym sensie da ukojenie dla duszy, bo ból, który przeszywa od środka w ten właśnie sposób wydostaje się na zewnątrz. Nigdy nie miałam w dłoni żyletki, czy innego ostrego narzędzia właśnie w tym celu i być może ktoś teraz powie, że nic o tym nie wiem, ale doskonale rozumiem momenty, kiedy to w jednej chwili odechciewa się żyć, czujemy, że wszystko już się skończyło i nie mamy siły się podnieść i walczyć. Najgorzej jest, gdy taka osoba nie ma żadnego wsparcia. Wtedy to ta wspomniana żyletka staje się tym wspraciem, a ból zrozumieniem. Okażmy więc trochę samokrytyki i postawmy się w miejscu tych osób, które naprawdę znalazły się na życiowym zakręcie, a wyśmiewanie ich sytuacji tylko upewni ich, że zostały z tym same. I to bzdura, gdy mówią, że nikogo nie potrzebują. Nie potrzebują tylko nikogo, kto nie będzie próbował ich zrozumieć. Jestem pewna, że gdy zamiast zdziwienia, czy przestraszenia na widok okaleczony rąk, tak po prostu przytulimy i wysłuchamy tą osobę, damy jej szansę na wyjście z tego. Pokazanie, że to nie jest rozwiązanie i że można inaczej..
Jeśli ktoś chciałby się czymś podzielić,
poradzić, czy po prostu pogadać:
44634333
Proszę o nowe pomysły na notki, które chcielibyście przeczytać ;)