no i mamy święta
w niedziele nie zjdałam Mc flurry
w ogóle jedyne moje wyjście to było do kościoła
i szybko do domu bo zimno jak nie wiem
nienawidzę takiej pogody
w poniedziałek chirurgia
no i przeziębiona Syla
ehh
wtorek genetyka i chirurgia
czas jakoś leciał
ale choróbsko nie dawało za wygraną
tyle pobierań krwi mnie ominęło
tyle wenflonów
że szok
w środę ostatnie zajęcia
i od czwartku wolne
i wtedy zaczęłam zdrowieć
wczoraj właściwie już tylko lekka chrypka
no i spowiedź z Turystą i Gładziem
a dzisiaj od 6-13 Biedra
i miłe spotkania
a wieczorkiem w końcu zaspokoję głód
na Mc Flurry
a później Melanżownia 54 otwiera swoje skromne progi
a teraz czekam sobie na Szymka