Zastanawiam sie mianowicie czym byłby przykładowo taki krakowski rynek bez tłumów ludzi, grających na gitarach śpiewaków, a nawet zataczających się brudnych staruszków. Byłby niczym. Nie zdajemy sobie sprawy co w danym miejscu i danej chwili sprawia klimat niepowtarzalności, a to źle bo dostrzegamy jej brak dopiero wtedy, gdy gitary zamilkną, tłumy zejdą się do swoich domów, a staruszkowie zapadną w błogi sen przy najbliższych krzakach na plantach. Później natomiast nie da się odtworzyć tego co było i to chyba boli najbardziej bo z naszego życia nie znikają już zwykłe tłumy nieznanych nam osób,
nie znikają zapachy z otwartych na ościerz knajp ani odgłosy muzyki.
Znikają osoby bliskie naszemu sercu, nie zdające sobie sprawy z naszych uczuć, te z którymi przeżywaliśmy jedne z najpiękniejszych chwil naszego życia, które darzylismy, darzymy miłością pomimo ich braku.Osoby, które nie odejdą z naszej pamięci, ale również z którymi już nigdy nie będzie tak jak było.