Robie minimum w maksymalnym rozciągnięciu czasu.
A powinnam skondensować to w taki sposób, aby starczyło mi tego czasu na jeszcze parę innych, a poza tym żebym kończyła cokolwiek z tego minimum.
Bardzo żywiołowe dwa tygodnie, szczerze mówiąc i jako takie szczęście mi dopisuje.
Poza tym, że jestem z mężczyzną, który potrzebuje niezwykłych czułości, zapewnień, stabilności i bezpieczeństwa, nie potrafiącym jednocześnie dać mi tego. samego. Jestem wylewna, czuła i rozckliwiona od czasu do czasu, do granic możliwości, aż mdło mi samej się robi od tych czułych słówek. I sama potrzebuję także jakiś wyznań zapewnień, nawet błahych i pospolitych. Takich co przyprawiają o rumieniec, o których się myśli , które się czuje i chce słyszeć. I chyba po każdym poprzednim mam te, które siedzą w głowie i powodują uśmiech i sentymenty na samo wspomnienie. Po mężczyźnie z którym spędziłam trochę już czas, (nie uważając wcale, że dużo)
nie mam nic. Żadnego wyznania, żadnego słowa, gestu, który mogę z lubością wspominać przed zaśnięciem Nie mam. No po prostu nie mam.
I czasami wydaje mi sie obcy z tymi tajemnicami, z tym oporem w mówieniu o swoich uczuciach, emocjach pragnieniach. I szczerze zirytował mnie dzisiaj, kiedy nie chciał odpowiedzieć na tak banalne pytanie.
Czuję się wtedy nieważna, nieistotna. A przecież chyba chodzi też o to , żeby dzielić się tym wszystkim. Nurtuje mnie coraz bardziej, aż za bardzo chyba. Bo chcę więcej. A co nie idzie do przodu to się cofa, tak mi kiedyś powiedziano, i to utkwiło mi w głowie. I ja sie zaczynam cofać, bo na trzymanie tego w kupie nie mam siły i potrzebuję przede wszystkim inicjatywy z jego strony i niech to mnie ktoś trzyma 'wkupie' i zapewnia, że tak właśnie być powinno, i że będziemy chłonąć więcej i więcej. I będzie lepiej, szczęśliwiej i cudowniej, bo będziemy mieć pewność, że warto każdego dnia czekać i trwać w tym. a nie chciałabym, żeby to był kolejny błąd.
tylko tyle.