Impreza była świetna.
Muzyka, taniec, śpiew.
Wspaniali ludzie.
To wszystko pozwoliło zapomnieć... chociaż na chwilę.
[robię zajebiste 'wściekłe psy'.]
Nie wiem, jak to zrobił, faktem jest, że nie jestem sobą.
Moja siła gdzieś uciekła. Szukam jej prawie 2 miesiące... bez efektów.
Wiem, co mam robić, a w sumie, czego czynić nie powinnam w żadnym wypadku. Tylko co z tego, gdy moja wiara w ludzi zdominowała racjonalizm?
Uczuć określać nie chcę. Powiem tylko tyle: jestem rozjebana jak sam skurwesyn.
A wszystko na własne życzenie.
Serce i rozum toczą krwawe batalie..