Tato , dziękuję ,że uparcie puszczałeś mi kasetę SDMu w samochodzie ,gdy byłam dzieckiem ,że nie zniechęcałeś się do szerzenia muzycznej oświaty mimo moich krzyków " Wyłącz too !" . Dziękuję , ze puściłeś kiedyś przypadkowo kupioną wraz z samochodem kasetę z pierwszą płytą happysadów .Gdyby nie Twój upór w edukacji muzycznej Twojego dziecka dzisiaj wyłabym w poduszkę , a zamiast to robić urozmaicam życie sąsiadów o rockowe dźwięki prosto z Na Żywo w Studio. Zawsze jak nie wiem czy lepszym rozwiązaniem sytuacji jest śmiech czy płacz puszczam na cały regulator koncert albo oglądam film , w zasadzie nic nowego one nie wniosą ,ale automatycznie poziom endorfin w mojej krwi wzrasta. Zastanawia mnie co jest gorsze , to że egoistycznie osiągam swój dawno już zamierzony cel , czy to że wcale nie sprawia mi już to satysfakcji. Nie chcę myśleć co by było gdyby czas dało się cofnąć , co by było gdybym miała wtedy to doświadczenie , które mam teraz... Boli mnie głowa , za bardzo przejmuję się nie swoim życiem , za bardzo chce pomóc. Nie sadziłam ,ze te dwie rzeczy da się robić za bardzo... To wszystko zaczyna być aż tak skomplikowane ,że powoli przestaje mnie przejmować moje własne życie. Trzeba walczyć , jeśli masz jak i o co , to walcz. Ja nie miałam,chociaż po dziś dzień tli mi się maleńka wiara ,taka tyci odrobinka ,która zagrzewa mnie do działania.Siedzę i bezmyślnie zatracam się w każdym dźwięku , każdy z osobna kontempluje . Odkrywam magiczna głębię każdej nuty , każdego akordu . O jakiż zbawienny wpływ maja one dzisiaj na moje nerwy...
Boże błagam daj mi cierpliwości i siły żeby to przetrwać...
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika sklepzesnami.