Początkowo nie byłam przekonana do testowania Kallosów, ale potem skusiłam się na więcej niż jeden rodzaj... typowe :P Niestety, te które do tego pory opisywałam sprawdzały się źle. Było w tym troche mojej winy i można powiedzieć, że nauczyłam się przez to omijać kakao i awokado w produktach do włosów ;)
Ten Kallos mnie jednak zachwycił. Serio nie wiem jak to się stało, tym bardziej że kupiłam sobie później sam olej czereśniowy i nie sprawdził się u mnie świetnie.
Ta maska jest dla mnie bardzo uniwersalna, można do nie dodać wszystko i zwiększyć jejj działanie lub nie dodać nic i uzyskać efekt conajmniej dobry. Maska na pewno nie pachnie czereśniami ale zapach i tak bardzo mi się podoba i długo utrzymuje się na włosach;) Na moich praktycznie do następnego umycia.
SKŁAD: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Prunus Avium Seed Oil, Parfum, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone
Kallos Cherry jest produktem typowo emolientowym. Na początku mamy trzy emolienty w tym olej z pestek czereśni (wiśni ptasiej). Zawiera on około 44% kwasów tłuszczowych omega 9 i 40% kwasów omega 6. O samym oleju na pewno napiszę jeszcze coś więcej. W skłądzie znajdują się też dwa silikony ale dość lekkie, więc produkt raczej nie obciąży włosów i można go zastosować do ich mycia.
Ja już praktycznie wykończyłam swoją puchę (sporo tez rozdałam i Dziewczyny również były zadowolone). Jak tylko wyjdę ze swoich maskowych zapasów z pewnością kupię tę maskę ponownie.
Która z Was też ją testowała?