Siema siema Laseczki:D
Przyszłam Wam pokazać co wyszło z pierwszego prawdziwego kontaktu ze stylografem :) W dzień nadejścia przesyłki rysowałam sobie krótkie linie i kminiłam jak rozcieńczyć farbkę akrylową (miałam jakąś w domu więc spoko:D). I tamten dzień nie był udany.
Na szczęście dziś nałożyłam farbkę na plastik (też kiedyś kupiony kiedymi się zachciało bawić w onestroke :D) i pipetką z zsk po kropli dolewałam wody aż zrobiła się dość rozcieńczona ale jeszcze nie wodnista i to był strzał w dziesiatkę! Wypróbowałam wszystkie trzy stalówki ale ta najcieńsza jeszcze nie jest dla mnie.
Szczerze talentu do rysowania nie posiadam zbyt dużego, można go określić jako umiarkowany:D Toteż moje wypociny najgorsze nie są, ale do artyzmu im daleko. Jestem jednak zdania iż rysowanie takich odtwórczych wzorów ne wymaga ogromnego talentu a raczej rzemieślniczego wyćwiczenia (z resztą, artystki paznokciowe zdecydowanie najłatwiej jest spotkać na konkursach i pokazach i koparę można zbierać z wrażenia).
Poczułam jednak że stylograf to jest to. Ani razu, pomimo tego, ze moje wzorki i linie są jeszcze marne nie poczułam irytacji jak to bywa u mnie podczas styczności z pędzlami. Mam nadzieję, ze będę się w tej kwestii rozwijać.
Zdjęcie wstawiam jako przyszłą dokumentację mojego postępu, bo wierzę, że taki będzie. Pierwsze zdjęcie z neta, autorka podpisana na zdjęciu :))