Tata wciska mi jedzenie, to miłe, ale ja i tak nie zjem jego 'dietetycznego' jedzenia (czyt. na przykład tosty, mówił "to smażone na wodzie, ma mało kalorii", to nic, że tłusty ser, masło, biały chleb i inne dodatki; jajecznica, gdzie mówił "Bolciu to jest na mleku, możesz jeść spokojnie", ale to nic, że mleko pełnotłuste 3,2% ze skwarkami, etc.) Do września musi mi trochę ubyć, nie chcę pokazać się jako tłuste prosię w nowej klasie. Pierwsze wrażenie zostaje do końca.