lubię dotyk pożółkłych kartek,
na opuszczach moich palców.
a zeszyt, pachnie zbożową kawą.
listek piołunu, wsunięty, za okładkę,
przypomina mi wszystkie słodkie chwile.
dwa kawałki czekolady, na wierzchu,
mówią o słodkiej pokusie codzienności.
czuję jak goryczą kurczy mi się podniebienie.
słodycz snu, nie dotknęła mnie tak dawno.
skrzypienie fotela, zaczyna przyprawiać,
o rosnący ból głowy.
droga przed domem, udeptana z gliny,
zaczyna się rozmaczać, topić.
tonie wszystko, co prowadziło do zatracenia.
wytłumacz mi proszę czym jest zbawienie.
a oddam Ci całą moją duszę.
z zieloną herbatą, w białym kubku,
siedząc, na bujanym fotelu...
topię myśli, w moim pamiętniku...